Gdański prokurator nie chciał zbadać Marka Falenty na wykrywaczu kłamstw po zeznaniach jego wspólnika Marcina W. — informuje "Rzeczpospolita". Kwestia wiarygodności Marcina W. jest obecnie przedmiotem zaciekłej dyskusji. Zdaniem opozycji sprawą powinna zająć się komisja śledcza. Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania z mieszkańcami Zamościa ocenił, że zdecydowana większość komisji śledczych nie odniosła "jakiegoś wielkiego sukcesu".
Ziobro ujawnia zeznania wspólnika Falenty
Prokuratura Krajowa ujawniła w środę wieczorem fragmenty zeznań współpracownika bohatera "afery taśmowej" Marka Falenty, który twierdzi między innymi, że wręczył synowi Donalda Tuska reklamówkę, w której miało znajdować się 600 tys. euro w gotówce. — Nie widziałem takiej kwoty pieniędzy. Nie jestem w nastroju do żartów, nawet jeśli to, co wyprawia minister Ziobro, wydaje się groteskowe i naruszające wszelkie normy i obyczaje — stwierdził Tusk, komentując upublicznione przez Prokuraturę Krajową dokumenty w sprawie tzw. afery taśmowej.
Tymczasem "Rzeczpospolita" donosi, że ponad rok temu, "obrońcy Marka Falenty zdecydowali się na zamówienie prywatnego badania wariografem, bo gdańska prokuratura miała odrzucić wniosek obrońcy biznesmena m.in. o wykonanie takiego testu, a konfrontacja Marcina W. z Falentą nie przyniosła rozstrzygnięcia".