W ostatnim czasie w debacie publicznej na popularności zyskały głosy sugerujące, że Rosja nie zamierza ograniczać działań wojennych jedynie do terytorium Ukrainy, lecz w niedalekiej przyszłości planuje zaatakować także kraje członkowskie NATO, w tym Polskę. Jak nietrudno się domyślić, wizja wojny Federacji Rosyjskiej z NATO spolaryzowała polską debatę geopolityczną, której uczestnicy podzielili się na dwa obozy. Nazwijmy je umownie stronnictwem wojny i stronnictwem pokoju. Pierwszy co do zasady zgadza się ze spekulacjami i zapowiada nieuchronne starcie z Rosjanami; drugi natomiast uważa napływające informacje za straszenie społeczeństwa i wierzy we wcześniejsze zwycięstwo Ukrainy.
Widmo Rosji krąży po Europie
Źródła dostarczające tych informacji nie są zgodne co do czasu potrzebnego Rosji do osiągnięcia gotowości bojowej, jak również co do momentu rozpoczęcia samej inwazji. Jednakże wypływa z nich wspólny przekaz: rosyjski imperializm niewątpliwie rzuci wyzwanie Sojuszowi, a w jego imieniu jako pierwsza rękawicę podniesie Polska.
Symbolicznym dowódcą stronnictwa wojny uczyńmy majora rezerwy Michała Fiszera, którego wypowiedź w wywiadzie dla Grzegorza Sroczyńskiego na Gazeta.pl. odbiła się szerokim echem. Według wojskowego Rosjanie planują osiągnięcie gotowości bojowej do roku 2026 lub 2027 poprzez wcześniejszą rozbudowę armii i ogłoszenie powszechnej mobilizacji.