Wart pac pałaca
Położone przy ulicy Małujowickiej grunty i budynki mają olbrzymi potencjał, lecz nadal stoją puste. Po jednej z publikacji Panoramy, na miejskiej części Zielonki, naprawiła się brama wjazdowa, a z magazynów wyparowały odpady budowlane. Wciąż jednak, Panie burmistrzu, teren jest nieoznakowany! W oczekiwaniu na odpowiedź: kto i za czyje pieniądze uprzątnął te śmieci, jako sublokator Zielonki przedstawiam czytelnikom mojego drugiego sąsiada. Jest nim Radosław Rozpędowski, dyrektor wrocławskiej AMW. To polityk PiS, który w wyborach lokalnych reklamował się jako fachowiec od… służby zdrowia, a obecnie bawi się w… zarządcę. Do AMW, jak też do MON, wyskrobałem dziesiątki pism. Skarżyłem się na brak nadzoru nad Zielonką, na rażącą niegospodarność, zbędne koszty, pozorowane działania i zatrudnianie ochrony, która – corocznie – drenuje państwowy budżet. Informowałem, że wydatki ponoszone w Brzegu przez AMW (głównie, na pilnowanie zrujnowanych budynków i budowli) są niewspółmierne wysokie w stosunku do wartości strzeżonego majątku, a system nadzoru nad publiczną własnością – to fikcja.
Spółki i spółeczki
Na Zielonce przeżyłem już dziesięć firm ochroniarskich. Jeśli nawet (po moich interwencjach), któraś wylatywała z hukiem, to za chwilę pojawiała się nowa, z tym samym szefem lub zarejestrowana pod tym samym adresem. Sygnalizowałem wojsku i Agencji, że część informacji o przetargach na ochronę – to lipa. Pisałem, że np.: przetarg – wygrała spółka A, natomiast terenu – chroniła B. W jednych informacjach – przetarg już był, w innych – dopiero jest planowany. O dziwo, do wielu przetargów zgłaszał się tylko jeden oferent. Z tego powodu, o jednym (zbliżającym się) przetargu postanowiłem osobiście powiadomić trzy firmy ochroniarskie z okolic Brzegu i Opola. Te jednak – od pracowników Agencji – uzyskały wiedzę, że przetargu nie ma i szybko nie będzie. Nie minął miesiąc, a w moim sąsiedztwie – świeżo po przetargu – pojawiała się „nowa” firma (z Warszawy). Najzabawniejsze jest to, że zmieniały się nazwy spółek, a pracownicy ochrony – czasami – wciąż byli ci sami.