Przez ostatnie lata koalicja rządzących, pchała służby w kierunku podniesienia zarobków w większym stopniu dla liniowych funkcjonariuszy. Dysproporcje uposażenia funkcyjnych i kierownictwa stały się mniejsze. Jest to powodem frustracji tych drugich.
Wielopłaszczyznowo to był dobry ruch. W wojsku USA wykwalifikowanemu sierżantowi zaznajomionemu ze swoim stanowiskiem finansowo nie opłaci się przeskakiwać na porucznika. Niemiecka policja płaci lepiej za ryzyka frontowym funkcjonariuszom, nie tym w biurze. Liniowcy budują wizerunek formacji i decydują o jej skuteczności. Efektywnej służby na ulicy, trzeba się uczyć latami, jest także niebezpieczniejsza.
Starsi funkcjonariusze pamiętają, że kiedyś kwoty nagród, całościowa i imienna były odczytywane na odprawie. Lista leżała w szufladzie u zmianowego, a komendant zapraszał, jeśli ktoś chciał o cokolwiek dopytać. Teraz nie ma list, a nawet informacji, że były nagrody. Wszystko tajne, jak w korporacji z wyścigiem szczurów.