"Ja się pytam, w jakim kraju my żyjemy, że przez tyle lat nic się tutaj nie zmieniło... Na co przeznaczane są pieniądze, o które pomniejszana jest moja pensja co miesiąc? Cała drżę na myśl o tym, że będę kiedyś poważnie chora albo ktoś z moich bliskich i przyjdzie mi prosić o pomoc lekarzy. Boję się chorować w moim kraju! Tutaj trzeba być zdrowym, żeby to wytrzymać" - pisze nasza czytelniczka w liście do redakcji. Ujawnia także wstrząsającą historię, jaką przeżyła na oddziale SOR.
Poniżej pełna treść listu:
Mam za sobą wizytę na SOR w 2 różnych szpitalach w ostatnich 2 tygodniach, jeden w Gdańsku na Zaspie i jeden w Warszawie na Lindleya. Od prawie 2 tygodni żaden z lekarzy pierwszego kontaktu ani okulista, ani lekarz na SOR w Gdańsku nie był w stanie mi pomóc, a chodzi tylko o błahą rzecz jak zapalenie spojówek. Miałam przepisywane po kilka antybiotyków, po których następowało tylko pogorszenie mojego stanu. Doszło do tego, że miałam wrażenie, że tracę wzrok, nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Każdy z nowo poznanych lekarzy dodawał coś od siebie a propos diagnozy i przepisywał nowy worek leków.