Napisał do mnie człowiek, żebym uważał, bo wie, do której szkoły chodzą moje dzieci
Krzysztof Brejza, senator Platformy Obywatelskiej
w rozmowie z Agatą Całkowską
Pana dom można nazwać rozpolitykowanym. Od zawsze tak było?
– Tak, bo tata był działaczem „Solidarności", a podczas studiów związany był z Niezależnym Zrzeszeniem Studentów na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Ale w domu żywa była i jest pamięć o stryju, który po kolejnym zatrzymaniu przez milicję, brutalnych przesłuchaniach, w 1982 roku, jako niespełna 18-latek popełnił samobójstwo. Przed śmiercią zostawił rodzicom list pożegnalny, przeczytam pani... „Wybaczcie, co uczynię. Nie winię Was za to, lecz po prostu nie mogę tu żyć, bo życie to męka. Niech Ojczyzna będzie wielka, lecz ja nie mogę już czekać. Żegnajcie. Żegnaj, Tatku i moja Matko. Niech Rysio sławi imię Brejza, bo ja kończę. Komuna niech przepadnie. Jarek".