W mediach pojawiły się pierwsze sygnały, że uchwalona z wielką pompą ustawa o obronie Ojczyny nie działa tak jak oczekiwali jej twórcy, zwłaszcza w zakresie i funkcjonowania wojskowych centrów rekrutacji oraz powoływania do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Szerokim echem odbił się wydany przez ministra obrony okólnik upominający dowódców jednostek i szefów wielu instytucji wojskowych o sabotowanie zaciągu do wojska, blokowanie stanowisk czy też wyrzucanie profili kandydatów z elektronicznego systemu ewidencji. Przyjrzeliśmy się bliżej problemom z wdrażaniem tej ustawy w tym zakresie, dzieląc publikację na trzy odcinki: „Promocja”, „Logistyka i szkolenie” oraz „Farsa”
Przypomnijmy, że uchwalona 11 marca ustawa o obronie Ojczyzny zastąpiła 14 ustaw, w tym o powszechnym obowiązku obrony, o finansowaniu i modernizacji sił zbrojnych, ustawę pragmatyczną oraz znowelizowała kilkadziesiąt innych. Wprowadziła nowe rodzaje służby wojskowej, a także nowe, pozabudżetowe źródła finansowania wydatków obronnych, jak wpływy z obligacji, spadków i darowizn.
Główne cele (oficjalne) ustawy o obronie Ojczyzny to:
- uporządkowanie przepisów dot. Sił Zbrojnych,
- zwiększenie budżetu na obronność,
- wdrażanie koncepcji obrony powszechnej,
- zwiększenie liczebności Wojska Polskiego,
- uproszczenie systemu służby wojskowej,
- odtworzenie systemu rezerw,
- lepsze wyszkolenie żołnierzy,
- zwiększenie zainteresowania służbą wojskową i studiami wojskowymi,
- stworzenie systemu zachęt dla kandydatów do służby,
- uelastycznienie zasad awansów.
Tyle z oficjalnej informacji MON. W zamiarze polityków i oficjalnym przekazie ustawa o obronie Ojczyzny ma być czymś wspaniałym dla wojska i polskiego bezpieczeństwa. Przede wszystkim dzięki niej szybko podwoimy stany armii oraz poprzez zwiększenie finansowania przyspieszymy jej modernizację.