W trakcie posiedzenia Sejmowej Komisji Obrony Narodowej pojawiła się informacja o planach „zwiększenia liczby eskadr F-16". W zasadzie informacja ta nie powinna wywoływać sensacji ponieważ nawet przy ceremonii i podpisania zakupu lekkich samolotów wielozadaniowych FA-50 prezydent Andrzej Duda powiedział, że pozyskanie ich nie oznacza rezygnacji z „kolejnych F-16 i F-35". Z drugiej strony jednak często pojawiają się komentarze, także moje, że FA-50 Polska kupiła w zastępstwie właśnie najnowszej wersji F-16, które są obecnie niedostępne i nie da się ich pozyskać w krótkim czasie.
Tymczasem Polska nabyła FA-50, ponieważ potrzebowała dodatkowych maszyn bojowych „na cito", czyli tak aby można było nimi na czas zastąpić przeznaczone do wycofania Su-22 i MiG-29 (tworzące obecnie trzy eskadry). Platformy te w dużej mierze zastąpią oczywiście F-35A, które zostały zamówione na początku 2020 i zdążą „na czas". Są to jednak tylko dwie eskadry, a zgodnie ze zrewidowanymi wojennymi planami nasze lotnictwo bojowe ma obecnie rozwijać się liczebnie. Zakup FA-50 w połączeniu F-35A i modernizacją posiadanych F-16 Jastrząb do standardu V oznacza rozbudowę floty samolotów bojowych do 128 maszyn co wydawało się przynajmniej czasowo rozwiązywać sprawę. Informacja ze SKON oznacza jednak, że w najbliższej perspektywie może dojść do zakupu przynajmniej jednej dodatkowej eskadry F-16 i osiągnięcie liczby zbliżonej do 150 maszyn bojowej. A zatem maksimum jakie jest dozwolone dla Polski zgodnie z traktatami rozbrojeniowymi. Pytanie jednak kiedy takie eskadry mogłyby się pojawić w Polsce. O F-16 nie jest bowiem łatwo.