Emilia Sz., która na zlecenie oczerniała sędziów nieprzychylnych reformie wymiaru sprawiedliwości, ponownie zabrała głos. Kobieta twierdzi, że początkowo wierzyła, iż działa w słusznej sprawie, natomiast po upływie czasu działała wyłącznie dla osiągnięcia korzyści.
"Emi" ujawnia, że nie należała do sławetnej grupy "Kasta" na jednym z komunikatorów. Kobieta twierdzi, że doskonale wiedziała, o czym piszą członkowie czatu, gdyż najpierw jego treść pokazywał jej mąż Tomasz Szmydt, a następnie kochanek Arkadiusz Cichocki, którzy należeli do grupy.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Emilia Sz. tłumaczy, że miała "wolną rękę" w kwestii wykorzystywania dokumentów i kompromitujących informacji nt. sędziów, których na celownik wzięła "Kasta". Stawiające sędziów w niekorzystnym świetle materiały miała wysyłać m.in. do Wojciecha Biedronia z portalu wPolityce.pl, szefa programu TVP "Alarm!" Przemysława Wenerskiego oraz Michała Rachonia z TVP Info. Zamawiała również teksty gloryfikujące sędziów, którzy byli przychylni obozowi PiS u prorządowych dziennikarzy. O tym, kogo zaatakować, a kogo "pochwalić" mieli decydować sędziowie Łukasz Piebiak oraz Jakub Iwaniec.