Dowódca Eurokorpusu to najwyższy rangą polski wojskowy, który traci stanowisko po interwencji służb. Dymisja gen. Gromadzińskiego to jednak na wielu poziomach wstrząs dla systemu.
Sytuacja jest bez precedensu. Gen. broni Jarosław Gromadziński – relatywnie młody, doświadczony, wykształcony, ambitny i mający na koncie niemałe sukcesy polski generał, ledwie parę miesięcy temu wyznaczony na pierwszego wysłanego z Warszawy dowódcę wielonarodowego sztabu w Strasburgu – zostaje w trybie natychmiastowym zdjęty ze stanowiska. A w dodatku objęty postępowaniem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, jakie wszczyna się, gdy zajdą podejrzenia, że ktoś nie daje już rękojmi zachowania tajemnic.
O nic nie jest oskarżony, nie został wezwany na przesłuchanie ani zatrzymany. O odwołaniu dowiedział się w czasie urlopu, gdy był w kraju, ale przez telefon ze Strasburga. Co istotne i warte podkreślenia – na razie nie ma mowy o żadnych zarzutach wobec niego dotyczących szpiegostwa, mimo że takie fałszywe informacje pojawiają się w obcojęzycznych mediach. Inny byłby tryb działania służb, inne przywoływane przepisy, odmienne podejście do informowania o sytuacji. Tymczasem generał bez przeszkód porusza się po Warszawie, odbiera telefony i swobodnie się wypowiada.
Największy tygodnik w Polsce.