To miał być zwykły nocny lot pasażerski z Houston do Atlanty. W jego trakcie doszło jednak do wydarzenia, które do dziś budzi dyskusje wśród osób interesujących się fenomenem UFO i które doprowadziło do tajnego śledztwa amerykańskiej armii. Śledztwa, z którego raport został ostatecznie zniszczony... Władze po latach podały naukowe wyjaśnienie obserwacji pilotów, choć obaj świadkowie nie chcieli go uznać.
Fenomen niezidentyfikowanych obiektów latających ma długą, kilkudziesięcioletnią historię, która w przypadku Stanów Zjednoczonych znacząco przyśpieszyła w 1948 r., gdy zaczął on przenikać do świadomości przeciętnego Amerykanina. W tym okresie doszło bowiem do kilku incydentów związanych z UFO, które przekonały amerykańskie władze, iż należy poważnie potraktować doniesienia o dziwnych obiektach latających pojawiających się na tamtejszym niebie. Jednym z nich była obserwacja UFO podczas lotu pasażerskiego 24 lipca 1948 r., czyli tzw. incydent Chilesa-Whitteda, pierwszy tak wiarygodny przypadek obserwacji UFO — bo z udziałem aż trzech świadków.
Clarence S. Chiles i John B. Whitted byli pilotami samolotu pasażerskiego, który w późnych godzinach nocnych, niedługo przed wschodem słońca, leciał z Houston do Alabamy na wysokości ok. 1,5 km. Na pokładzie maszyny znajdowało się 20 pasażerów, z czego 19 spało, a dwudziesty był trzecim świadkiem obserwacji UFO. Obserwacji, która stała się centralnym punktem śledztwa amerykańskiej armii, w ramach którego miał powstać ściśle tajny dokument twierdzący, iż doszło tu do spotkania z pozaziemskim obiektem latającym.