- Skuto mnie kajdankami i w konwoju czterech aut z karetką przewieziono na "dołek" do Białegostoku, gdzie spędziłem noc. W drodze pilnowało mnie 13 uzbrojonych funkcjonariuszy, jakbym był groźnym bandytą - mówi Onetowi Jakub Banaś, któremu w sobotę Prokuratura Regionalna w Białymstoku przedstawiła siedem zarzutów. Zdaniem syna szefa NIK Mariana Banasia, cała akcja była "pokazówką" mającą na celu uderzenie w jego ojca.
Do zatrzymania Jakuba Banasia i Agnieszki Banaś przez CBA doszło w piątek na lotnisku w Krakowie. Społeczny doradca prezesa NIK, a prywatnie syn prezesa Izby, Mariana Banasia, w rozmowie z Onetem opisuje szczegóły zatrzymania i ocenia, iż cała akcja była "pokazówką".
- Zostałem zatrzymany na lotnisku w Krakowie, gdy wracałem z rodziną z wakacji. Skuto mnie kajdankami i w konwoju czterech aut z karetką przewieziono na "dołek" do Białegostoku, gdzie spędziłem noc. W drodze pilnowało mnie 13 uzbrojonych funkcjonariuszy, jakbym był groźnym bandytą. A finalnie prokuratura, stawiając mi zarzuty, nawet nie przedstawiła wniosku o areszt. To była pokazówka, żeby uderzyć w mojego ojca - mówi Onetowi Jakub Banaś.