Jednym z głównych negatywnych bohaterów drugiego odcinka wyemitowanego przez TVP serialu o resecie polsko-rosyjskim był pułkownik Agencji Wywiadu, a zarazem były szef Wydziału Politycznego Ambasady RP w Moskwie Zbigniew Rzońca. Autorzy filmu podkreślali, iż Rzońca wywodził się SB. Fakt ten w połączeniu z przedstawianiem go jako wpływowego człowieka w otoczeniu Donalda Tuska miał sugerować widzom, iż reset nie był błędem, ale zdradą. W optyce autorów filmu oficer polskiego wywiadu, który karierę zaczynał jeszcze w PRL, to w domyśle rosyjski agent. Prawda o roli Rzońcy jest jednak inna, niż zobaczyliśmy w TVP.
Tak się składa, że zanim zostałem dziennikarzem, byłem dyplomatą. W latach 2005-2009 pracowałem w Wydziale Politycznym Ambasady RP w Moskwie. W chwili będącej przedmiotem zainteresowania autorów filmu, czyli wizyty Donalda Tuska w lutym 2008 r. w Moskwie, Zbigniew Rzońca był moim szefem.
Mogę potwierdzić, iż był bardzo wpływowym człowiekiem w ambasadzie. Dokładnie dlatego był w stanie bez niczyjej zgody i akceptacji wykreślić Cezarego Grabarczyka ze składu delegacji udającej się wraz z premierem Donaldem Tuskiem do Władimira Putina. Grabarczyk był, przypomnijmy, ministrem infrastruktury, czyli bądź do bądź członkiem rządu RP.