Śnięte ryby i zatruta woda w Odrze to polityczne zagrożenie dla rządów PiS. Burzą mit o sprawnym państwie i przeczą teoriom, że PiS rozwija Polskę w zgodzie z naturą. Dlatego Kaczyński milczy o Odrze i stawia na wyciszenie tego skandalu — w obozie władzy kiełkuje już pomysł, jak to zrobić.
To zaiste wzruszające chwile. Gdy jak zwykle latem wiceszef PiS Joachim Brudziński wyciąga samotnego Kaczyńskiego na wakacje do swego księstwa w Zachodniopomorskiem, prezes zazwyczaj wędkuje. Pal licho, że nie wiadomo, czy prezes ma kartę wędkarską. Wszak kluczowe jest to, że złowione ryby w humanitarnym odruchu wypuszcza.
Tym bardziej zdumiewające jest to, że od trzech tygodni prezes nie znalazł chwili, by zabrać głos w sprawie największej katastrofy ekologicznej ostatnich lat — skażenia Odry. Dziesiątki ton ryb zdechły i żadna z nich nie trafi do rąk Kaczyńskiego.