Już na koniec 2023 r. plan finansowy Centralnego Portu Komunikacyjnego rozjechał się z rzeczywistością na 3,3 mld zł. Inwestycja okazała się przystanią nieźle płatnych etatów i funduszu wyborczego PiS. Zdradzamy jej tajemnice.
Centralny Port Komunikacyjny miał być gwoździem programu ubiegłotygodniowej Rady Gabinetowej. Prezydent Andrzej Duda zaprosił do siebie rząd Donalda Tuska w pełnym składzie, żeby wycisnąć z ministrów gwarancje kontynuowania tak ulubionych przez prezesa PiS wielkich inwestycji. Nie tylko CPK, ale też dużego i małego atomu czy potrzebnego Polsce portu kontenerowego w Świnoujściu, który nie podoba się sąsiadom zza Odry. Wraz z tymi gwarancjami Duda usłyszał litanię zarzutów. Częściowo dętych, jak wtedy, kiedy Donald Tusk słowo w słowo powtarzał zarzuty Mariusza Kamińskiego, byłego zwierzchnika służb, o "konszachtach" Orlenu przy budowie SMR-ów (małych elektrowni atomowych) z polskim miliarderem. Ale były też uwagi całkiem trafne, np. kiedy przyszło do krótkiego podsumowania osiągnięć na polu budowy CPK czy opóźnień w budowie dużego atomu na Pomorzu.