Mariusz Błaszczak chce, żeby Polska miała 300-tysięczną armię. Jeśli to poważny pomysł, a nie retoryczny wyskok, należy mu poświęcić dużo więcej uwagi niż stawianiu abramsów w Bramie Smoleńskiej.
Minister obrony zrobił w minionym tygodniu dużo, żeby się o nim mówiło, choć pewnie niekoniecznie tak, jak by chciał. Mariusz Błaszczak, jak to ma w zwyczaju, po ogłoszeniu kolejnego zbrojeniowego przełomu (w tym przypadku chodziło o zamiar zakupu 250 czołgów Abrams) wystąpił w serii wywiadów w mediach rządowych i tych niekryjących sympatii do PiS.