Polski rząd chce stworzyć najsilniejszą armię w Europie. Takie głosy słychać od dobrych kilkunastu miesięcy i choć do statusu lidera wciąż sporo nam brakuje, to nie sposób nie zauważyć zmian na lepsze. Zapowiadane zwiększenie liczebności wojsk mają zapewnić szykowane podwyżki płac. Czy to wystarczy?
Od 2015 r. polskie wojsko niemal podwoiło liczebność z 95 tys. do niespełna 190 tys. żołnierzy. Obecnie w prestiżowym rankingu Global Firepower, oceniającym potencjał militarny 145 państw świata, zajmujemy 21. miejsce, przewyższając m.in. Kanadę, Wietnam czy Arabię Saudyjską. Docelowo rząd chce osiągnąć poziom 300 tys. żołnierzy, co dałoby Polsce pozycję największej armii lądowej NATO w Europie.
Przyszłość polskiej armii. Oto plan MON
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz na początku lutego przekazał, że w tym roku rząd przewiduje możliwość utrzymania 215 tys. żołnierzy w czynnej służbie wojskowej. Z tej liczby 133,5 tys. to żołnierze zawodowi, blisko 7 tys. to zawodowi w trakcie kształcenia, do tego 47 tys. żołnierzy WOT oraz ponad 30 tys. żołnierzy w dobrowolnej służbie zasadniczej. Jest jeszcze ok. 4 tys. żołnierzy w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej w trakcie kształcenia oraz żołnierze aktywnej rezerwy.