Norman Davies przypomina w tygodniku „The Spectator” o rzezi wołyńskiej, której 80. rocznica przypada w tym roku. Jak podkreśla brytyjski historyk, to „masowe, ludobójcze okrucieństwo (jest) w dużej mierze nieobecne w światowych podręcznikach historii”.
"Wydarzenia, które rozegrały się na wołyńskich wsiach, nie budzą już wątpliwości. Zainspirowane i zorganizowane przez UPA bandy uzbrojonych ukraińskich chłopów, noszących noże, widły, kosy i maczety, zebrały się, gdy zapadł zmrok. Otrzymawszy błogosławieństwo od przywódców religijnych, wyruszali niszczyć sąsiednie polskie wsie i mordować ich mieszkańców: mężczyzn, kobiety i dzieci. Wielokrotnie polskie wsie były podpalane po zapadnięciu zmroku. Całe rodziny opuszczały swoje łóżka i uciekały na otwartą przestrzeń w poszukiwaniu bezpieczeństwa, tylko po to, by zostać ściętymi przez czekające bandy. Wielomiesięczna kampania rozprzestrzeniła się na pobliską prowincję Galicji Wschodniej. Setki osad zostało zniszczonych; osadnicy byli specjalnie namierzani, a pod koniec cała przedwojenna polska ludność Wołynia albo zginęła, albo uciekła" - opisuje Norman Davies.
Historyk zaznacza, że choć w ciągu 80 lat, które upłynęły od 1943-44 roku kalejdoskop cierpień, uprzedzeń, niesprawiedliwości, błędnych wyobrażeń, subiektywnych wspomnień i częściowych historii zmieniał się kilkakrotnie, ale nie wydaje się, żeby od tego czasu świat stał się wyraźnie lepszy.