- Nie wiem, kto poświęci ponad trzy tysiące złotych, żeby zostać instruktorem strzelectwa i mieć jedną godzinę zajęć w tygodniu - stwierdziła nauczycielka z łódzkiego liceum. Na alarm biją też dyrektorzy i psycholodzy. Pierwsi obawiają się dziur w szkolnych budżetach, drudzy martwią się o psychikę dzieci. Z wprowadzenia nauki strzelania do oświaty zadowoleni są natomiast żołnierze.
W wakacje strzelanie z profesjonalnej broni trenują uczestnicy półkolonii, między innymi z Ukrainy. - Jeszcze zaczynałam strzelać tam na Ukrainie. Tata oddał mnie do szkoły strzelnictwa - opowiedziała "Wydarzeniom" uchodźczyni Weronika Slobodeniuk.
Ale są też młodzi pasjonaci strzelectwa. - Lepiej to umieć, jakby się zdarzyło, że dostanę broń w ręce - mówił Szymon Buchowicz. A umiejętności posługiwania się bronią nabędzie znacznie więcej młodzieży.