Danielowi Obajtkowi grunt zaczyna się palić pod nogami, i to nie za sprawą 100 konkretów, ale wojny ze służbami Mariusza Kamińskiego. Czy wychodzące na jaw afery sprawią, że dla prezesa Orlenu luty przyjdzie już w grudniu?
Nowy rząd Donalda Tuska pospiesznie przejmuje władzę, bo zegar tyka, a „100 konkretów na 100 dni” samo się nie zrobi. Wśród konkretów jeden zapowiada: „Rozliczymy wszystkie afery Daniela Obajtka, w tym sprzedaż udziałów w Rafinerii Gdańskiej”.
Tyle jego w Orlenie, ile PiS-u u władzy
Nowy minister aktywów państwowych Borys Budka wezwał więc Obajtka do złożenia dymisji, zwłaszcza że ten nigdy nie ukrywał politycznego charakteru swojej obecności w największej państwowej spółce. Zapewnił też publiczne, że ma „swój honor i godność”, więc sam odejdzie, nie będzie trzeba go wyrzucać. Zna los swoich poprzedników, których z łóżek o szóstej rano wyciągały służby i wiozły na przesłuchania albo zatrzymywały na ulicy. Sam go kiedyś o to zapytałem, powiedział, że zdaje sobie z tego sprawę, że tyle jego w Orlenie, ile PiS-u u władzy. Wie, jaki czeka go los, ale się tego nie obawia. Być może dlatego, że w przeszłości miewał już doświadczenia z wymiarem sprawiedliwości.