Najgorsze, co by się mogło stać, to fiasko wspólnych ustaleń, po którym nastąpiłaby lawina oskarżeń. Cieszyliby się tylko Władimir Putin z Aleksandrem Łukaszenką. Niestety, środowy wieczór dopisał do tego tekstu pesymistyczne post scriptum.
Ministrowie obrony są po słowie i być może niebawem wyrzutnie rakietowe z czarnymi krzyżami Bundeswehry trafią na stanowiska ogniowe we wschodniej Polsce. Po incydencie w Przewodowie Berlin zgłosił się do pomocy w ochronie polskiego nieba, a Warszawa z części oferty chce skorzystać.