Mijają 23 lata od tragedii na stacji benzynowej przy Ostrobramskiej w Warszawie. Nieznani szantażyści podłożyli na tyłach myjni należącej do stacji około kilogramową bombę. Ładunek miał wybuchnąć, ale wyrządzić jak najmniej szkód. Okazało się jednak, że zepsuł się zapalnik i bomba eksplodowała w trakcie akcji policyjnej, zabijając pirotechnika Piotra Molaka.
Pracownicy stacji zauważyli tajemniczą reklamówkę z pakunkiem około godziny 11. Lata ’90 to były czasy, gdy przestępcy wymuszali haracze i straszyli przedsiębiorców, dlatego kierownictwo stacji zawiadomiło policję. Okazało się, że kilka dni wcześniej dyrekcja koncernu w Polsce otrzymała dwa anonimy, w których autorzy żądali miliona dolarów okupu.
Na miejscu bardzo szybko pojawili się antyterroryści i pirotechnicy. Na miejsce wezwano też eksperta Piotra Molaka, który tego dnia nie miał służby. Molak założył na siebie specjalny kombinezon, który ważył dziesiątki kilogramów i podszedł sprawdzić co znajdowało się w ładunku.