Było to po trosze normalne wojsko, po trosze zaś „rycerstwo spod kresowych stanic”. Żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza nie siedzieli w koszarach, lecz wyłapywali dywersantów i przemytników, a w wolnych chwilach budowali szkoły, świetlice i drogi oraz podrywali miejscowe dziewczyny. 17 września 1939 r. stanęli w pierwszej linii oporu przed nacierającymi Sowietami.
Rozkaz: opóźniać. 500 ludzi z trzema rodzajami karabinów na 100 km granicy przeciw masom czołgów. Ale rozkaz święta rzecz – wspominał jeden z „kopistów”. Większość z nich w obronie ojczyzny poświęciła swoje życie.
Jak u Sienkiewicza
Po klęsce w 1920 r. Sowieci, nie mogąc stawić nam czoła w otwartej walce, wysyłali do Polski „zielone ludziki”. Bandyci ze wschodu grabili przygraniczne miejscowości, mordując cywilów. Żeby ich powstrzymać, powołano Korpus Ochrony Pogranicza. Na odcinku 2,5 tysiąca kilometrów powstało 190 strażnic.