Lamenty polityków PiS nad utraconymi przywilejami władzy byłyby nawet zabawne, gdyby nie świadomość tego, jak bardzo ekipa Kaczyńskiego zawłaszczyła i zdemolowała państwo, traktując je jak partyjną własność.
Trzeba o tym przypominać za każdym razem, gdy Błaszczak, Czarnek lub inny Suski stroją się w piórka obrońców demokracji i załamują ręce nad upadkiem parlamentarnych obyczajów. Nie ma granic obciachu i hipokryzji, które gotowi są przekroczyć, byleby odgrywać rolę opozycji ciemiężonej przez nową ekipę rządową osadzoną w Warszawie z nadania Berlina.