Przez wysoką barierę na granicy z Białorusią migranci łamią nogi, skręcają kostki, doznają uszkodzeń kręgosłupa, miednicy. A przez płot za 1,6 mld zł nadal przechodzą ich setki tygodniowo. Aktywiści donoszą też o wzroście agresji polskich mundurowych.
I nowych uciekinierach na zielonej granicy – z Rosji.
Chłopak LGBT z Jemenu pisze do aktywistek o swoich doświadczeniach na granicy polsko-białoruskiej:
„Tydzień byłem w lesie. Zachorowałem, miałem gorączkę. Byłem tak zmęczony, że gdy Armia Białorusi nas złapała, to nie potrafiłem iść i nadążyć za oddziałem. Żołnierz uderzył mnie rogami jelenia [aktywistki podejrzewają, że to błąd translatora i chodziło o kolbę broni – red.] (…) Kiedy przybyliśmy do autobusu dla żołnierzy, jeden z nich powiedział, że szedłem za wolno. Odbezpieczył broń i włożył mi lufę w usta. Zapytał się, czy mówię po rosyjsku. A ja nic nie mogłem mówić z lufą w ustach. Żołnierze zaczęli się śmiać”.