Trzy policjantki w reportażu "Superwizjera" opowiedziały o mobbingu, którego, według ich relacji, doświadczyły ze strony swoich kolegów z pracy i przełożonych. Seksistowskie zachowania, niedwuznaczne propozycje, szukanie tzw. haków. Gdy zgłosiły nadużycia, spotkała je kara, czyli przeniesienie. Panuje zmowa milczenia, a rzecznik komendy głównej policji informuje, że żadne statystyki w związku z tymi wykroczeniami nie są prowadzone.
Reportaż "Superwizjera" pokazuje, w jakich warunkach pracują policjantki, bo choć bohaterki są trzy, to z ich opowieści wybrzmiewa, że nie tylko mogły być ofiarami swoich kolegów i przełożonych.
"Przeszłam załamanie nerwowe"
Jedną z bohaterek jest Katarzyna Śmietana, która pracuje w komendzie miejskiej w Rybniku. Służbę w policji pełni od 13 lat, a jej ostatnie stanowisko było w w zespole operacyjnym, gdzie zajmowała się przestępczością narkotykową, a wcześniej seksualną. Było, bo po zgłoszeniu mobbingu, którego, jak mówi, wobec niej dopuścił się jej przełożony, została przeniesiona do referatu ds. przestępczości nieletnich.
- Była to po prostu forma ukarania mnie i pokazania innym kobietom, że jeżeli dzieje się coś podobnego, to mają siedzieć cicho. Jak dostałam już ten rozkaz, wyszłam z komendy. Nie wróciłam do niej przez okres trzech miesięcy. Przeszłam załamanie nerwowe, poczułam się tak, jakbym dostała w twarz - wyznaje w reportażu.