Nowy rząd będzie musiał zmierzyć się nie tylko z koniecznością zmian w dziedzinie polityki zagranicznej, ale również z koniecznością reformy polskiej dyplomacji oraz jej zaplecza.
Przede wszystkim nie za bardzo w ogóle wiadomo, czym zajmuje się obecnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Pod rządami Prawa i Sprawiedliwości polityka europejska (w rozumieniu relacji z Unią Europejską) została przeniesiona do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, polityka amerykańska do Kancelarii Prezydenta, a polityką wschodnią — to akurat kontynuacja patologii jeszcze z czasów pierwszych rządów Platformy Obywatelskiej — zajmowała się w większym stopniu Agencja Wywiadu, niż MSZ.
Już sama ta lista (a można by do niej dopisać jeszcze inne sprawy, którymi MSZ, mimo że powinien, de facto się nie zajmuje, np. polityką ekonomiczną) powoduje, że ministerstwo można w istocie uznać za drugorzędne.