Prezydent Andrzej Duda na szczycie klimatycznym w egipskim Szarm el-Szejk ustrzegł się gaf w rodzaju tej o „200 latach węgla w Polsce” sprzed 4 lat, ale, jak wskazują ruchy klimatyczne, nie przedstawił żadnej wizji zmian. W korytarzu czekała go natomiast konfrontacja z jedną z aktywistek
Szczyty Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych ws. zmian klimatu (UNFCCC) to od wielu lat okazja dla światowych przywódców do zaprezentowania swoich wizji walki z kryzysem klimatycznym. Wizji, której my – jako ludzkość – potrzebujemy „na wczoraj” i której najlepsza wersja – ograniczenie wzrostu temperatury Ziemi do 1,5°C – właśnie staje się niemożliwa.
W tym roku szczyt odbywa się po raz 27 (stąd jego skrócona nazwa COP27, od „conference of the parties”, czyli konferencja państw-stron), ale w wyjątkowo niekorzystnym kontekście. Wojna Putina w Ukrainie skutecznie odwraca uwagę decydentów od wyzwań polityki klimatycznej i to pomimo bolesnej lekcji, jaką okazało się uzależnienie od rosyjskich paliw kopalnych. Mówił o tym w swoim wystąpieniu prezydent.