— To jest informacja szokująca, która zmienia obraz całej afery taśmowej — mówił w "Onet Opinie" wiceszef Platformy Obywatelskiej, były szef MON Tomasz Siemoniak. To reakcja na głośny artykuł "Newsweeka", z którego wynika, że Marek Falenta, który stoi za aferą, sprzedał Rosjanom nagrane rozmowy z udziałem polskich polityków, biznesmenów i innych wpływowych postaci. — Dziwię się, że prokuratura nie reaguje. To tak, jakby ktoś gdzieś kogoś zamordował i prokurator by obojętnie przeszedł obok tego miejsca — dodał Siemoniak.
Według zeznań Marcina W., wspólnika Marka Falenty w interesach węglowych, Falenta miał sprzedawać rozmowy polityków, biznesmenów i innych wpływowych postaci, nagrane w warszawskich restauracjach, rosyjskim oligarchom z Syberii. Miało to mieć miejsce jeszcze przed wybuchem afery w Polsce.
"To powinno być trzęsienie ziemi, może Kaczyński był poinformowany"
— To jest informacja szokująca. To jest coś, co powinno być trzęsieniem ziemi, zwłaszcza dla rządzących, bo to zeznanie, które przekazał "Newsweek", jest z czerwca ubiegłego roku. Nic się nie działo, nikt nie był o tym informowany, żadnych czynności nie podjęto, a to jest sprawa szpiegostwa, przekazania obcym służbom ważnych informacji. Zmienia to obraz całej tej afery.