Dopóki wojna w Ukrainie trwa, a Rosja atakuje to państwo na pełną skalę, rakiety, drony, statki powietrzne będą naruszały polską przestrzeń powietrzną. Tego powinniśmy być pewni i na takie sytuacje gotowi. Na szczęście nowe kierownictwo resortu obrony ma tego pełną świadomość i nie chowa głowy w piasek, jak były szef MON Mariusz Błaszczak.
Nie możemy dziś wykluczyć, że tak jak w Przewodowie, gdzie w listopadzie 2022 r. spadały szczątki ukraińskiej rakiety przeciwlotniczej, znowu dojdzie do niezamierzonego wypadku, błędu. Ponownie może zdarzyć się również, to, co zdarzyło się w Zamościu pod Bydgoszczą, gdzie spadł rosyjski pocisk manewrujący Ch-55 z betonową głowicą. Ten przypadek daje już jednak spore pole do spekulacji na temat intencji strony rosyjskiej. Wspomniana rakieta mogła się Rosjanom "zerwać", jak mówią przeciwlotnicy, czyli na skutek błędu zboczyć z kursu i przypadkowo wlecieć w naszą przestrzeń powietrzną, ale mogła również celowo zostać skierowana nad terytorium Polski, by przetestować reakcję wojska i państwa na tego typu wtargnięcie.