Prezydent Sebastian Pinera wprowadza stan wyjątkowy w regionie Araukania i wysyła tam wojsko. Państwo ma za nic zadawnione krzywdy tubylczych Mapuczów, których podbito 150 lat temu i wyrugowano z ojczystych ziem. Ten konflikt to krwawiąca rana współczesnego Chile.
Od kilku dni 900 żołnierzy w pojazdach opancerzonych patroluje cztery prowincje na południu Chile, gdzie mieszka większość tubylczego ludu Mapuczów. Od kilku miesięcy na nowo wzbiera tu fala przemocy - konflikt rozgrywa się między nimi a białymi osadnikami i przedsiębiorcami eksploatującymi naturalne bogactwa regionu Araukania.
Stan wyjątkowy to ślepy zaułek
Rząd prawicowego prezydenta Sebastiana Pinery uzasadnił ogłoszenie stanu wyjątkowego wzrostem aktów przemocy (napaści, starć, podpaleń i pobić), których od stycznia było niemal półtora tysiąca, znacznie więcej niż w poprzednim roku. Prezydent przypisał je "narkobiznesowi, terroryzmowi i przestępczości zorganizowanej".