8 listopada Partia Demokratyczna straci kontrolę nad Izbą Reprezentantów, a być może również Senatem. To dobra wiadomość dla Donalda Trumpa, Władimira Putina i zwolenników "nieliberalnej demokracji" na całym świecie.
Przez minione pół roku wahadło społecznych nastrojów parokrotnie zmieniało położenie. Gdy Putin napadł na Ukrainę i skoczyły ceny paliw, zdawało się, że będzie jak zwykle: partia kontrolująca Biały Dom poniesie w wyborach do Kongresu sromotną klęskę. 24 czerwca konserwatywny Sąd Najwyższy odebrał Amerykankom prawo przerywania ciąży, wybuchły ogólnokrajowe protesty, sondaże wskazywały, że demokraci utrzymają Senat i oddadzą mniej foteli w izbie niższej, niż się spodziewali. Ich notowania jeszcze bardziej poprawiło śledztwo dotyczące ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 r. i sukcesy legislacyjne prezydenta. A potem wyborcy dostali rachunki za wakacje, Arabia Saudyjska zagrała znienawidzonemu Joe Bidenowi na nosie i obniżyła wydobycie ropy, inflacja okazała się trendem długoterminowym. Sytuacja polityczna wróciła do punktu wyjścia.