Yulia mieszka w Warszawie, ale regularnie odwiedza rodzinę w Kijowie. Kateryna mieszka na stałe w Łucku. Są zgodne co do jednego: Ukraina jest pogrążona w zupełnej dezinformacji, która rodzi strach. — Pod koniec grudnia władze wydały listę zawodów, których przedstawiciele mają zgłosić się do wojska. Było tam zaznaczone, że dotyczy to także kobiet. Bały się. Teraz pojawiło się sprostowanie, że kobiety nie muszą się jeszcze zgłaszać, ale zdążyło to wywołać lęk, a o to im przecież chodziło — mówi Yulia.
— Ludzie giną już od siedmiu lat. Osobiście uważam, że teraz cała sprawa jest podkręcana w interesie Rosji i Stanów Zjednoczonych, ale tak naprawdę już od kilku lat Ukraina jest krajem marionetkowym — mówi pochodząca z Kijowa Yulia, tłumacząc, że przykładowo w jej kraju "służba zdrowia upadła dawno temu, za czasów urzędowania Ulany Suprun".
W swojej relacji powtarza, że przede wszystkim "ludzie są już zmęczeni". — Nie wierzą politykom, nie wierzą w cały ten system. Nie ma zaufania do władzy, a jedynie przeświadczenie, że wygrywa ten, kto system próbuje oszukać — tłumaczy.