- Marynarka Wojenna, w odróżnieniu od pozostałych rodzajów sił zbrojnych, realizuje zadania, które nie mają prowadzić do działań zbrojnych, ale im zapobiegać. Sama obecność w rejonie okrętów wojennych często jest kubłem zimnej wody na niektóre zbyt rozgrzane głowy. Takich zadań jest mnóstwo i tak też należy patrzeć na Marynarkę Wojenną – mówi były dowódca ORP Sęp, obecnie służący w Centrum Operacji Morskich – Dowództwie Komponentu Morskiego kmdr por. Tomasz Witkiewicz, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Polskie społeczeństwo nie darzy Marynarki Wojennej (MW) przesadną estymą. Ma na to wpływ między innymi historia o Operacji Peking, czyli wycofaniu głównych sił nawodnych z Bałtyku w przeddzień wybuchu II wojny światowej, ale też brak zamorskich kolonii czy poczucia silnego historycznego związku z morzem. Do czego dzisiaj potrzebna jest Polsce Marynarka Wojenna i jak wytłumaczyć jej znaczenie?
Kmdr por. Tomasz Witkiewicz: Tak, jednym z koronnych zarzutów w stosunku do funkcjonowania MW jest bezustanne przypominanie o klęsce wrześniowej, która przecież była porażką całego państwa, a nie tylko Marynarki Wojennej. Założeń operacyjnych nie wykonały siły lądowe, nie wykonały również siły powietrzne, natomiast w stosunku do nich nie ma takich głosów krytycznych, jak w przypadku morskich sił zbrojnych. Jednak argument wrześniowy też jest fałszywym poglądem i zarzutem w stosunku do MW. Po pierwsze, plan Peking, czyli ewakuacja poza Bałtyk trzonu uderzeniowego floty w postaci trzech niszczycieli, był autorstwa Sztabu Generalnego, który opracowali tzw. zieloni generałowie. To nie był plan admirała Unruga, tylko plan szefa sztabu generalnego, który był mimo wszystko sensowny. Należy pamiętać, o czym wielu dziś zapomina, że międzywojenna MW tworzona była z myślą o stawieniu czoła Związkowi Sowieckiemu, a nie Niemcom.