- Służby praktycznie codziennie dają dowód swego upolitycznienia. Widać, że są sterowane ręcznie pod życzenia polityków czy na potrzeby twitta któregoś z ministrów – podkreśla w rozmowie z Onetem Paweł Wojtunik. Z byłym szefem CBA rozmawiamy m.in. o tym, czy chciałby do niej wrócić, o reakcji służb na Matkę Boską z domalowaną tęczą, kontrowersyjnej działce premiera i trzech sprawach, których nigdy nie wybaczy mu Mariusz Kamiński.
Piotr Halicki/Onet: Jesteśmy na ostatniej prostej przed wyborami do europarlamentu, w których pan startuje, a już dwa razy w ciągu tygodnia wzywała pana prokuratura – w poprzedni czwartek i w ostatnią środę. Czego dotyczą te wezwania?
Paweł Wojtunik: To pokłosie tego, że rok temu w lipcu otrzymałem zarzuty karne przekroczenia uprawnień bądź niedopełnienia obowiązków. Jak dla mnie są one absurdalne i niezrozumiałe.
Ale czego konkretnie dotyczą?
Wspomnianego obowiązku miałem nie dopełnić, nie informując przez cztery lata prokuratury o działalności przestępczej jednego z moich podwładnych. To jedna z najbardziej kuriozalnych spraw, o której nie mogę mówić, bo jest utajniona. Ale niewiele się w niej działo aż do programu "Czarno na białym" w TVN24 , wyemitowanego przed świętami Wielkiej Nocy, w którym ja i pozostali byli szefowie służb specjalnych – ABW i SKW - komentowaliśmy prowadzone śledztwa. I o dziwo, tego samego dnia z prokuratury wyszło do mnie wezwanie i zostałem poinformowany o możliwości zapoznania się z materiałami śledztwa, co oznacza, że będzie się ono w jakiś sposób kończyć. I wyznaczono mi terminy na stawienie się w prokuraturze w Krakowie akurat w ostatnich dniach kampanii wyborczej.