"Musimy ściśle trzymać się porozumień, które podpisaliśmy, wtedy nikt nie będzie mógł oskarżyć wiernych, że nie dotrzymali umowy. Przeciwnie, będą rozgłaszać wszędzie dobrodziejstwa, jakimi ich obsypaliśmy" - tłumaczył niemal tysiąc lat temu swemu skarbnikowi sułtan Salah ad-Din, nazywany w Europie Saladynem. Pierwszy i ostatni Kurd, którego ludzie Zachodu otaczali szacunkiem, przechodzącym wręcz w zachwyt. A to dlatego, że się go bali.
Saladyn wykład o konieczności dotrzymywania umów wygłosił Imadowi al-Isfahaniemu niedługo po tym, jak 4 lipca 1187 r. pod Hittin jego wojska wycięły w pień kwiat europejskiego rycerstwa i następnie obległy Jerozolimę. Zarówno oblężeni, jak i oblegający spodziewali się, iż po upadku miasta mało kto ujdzie z życiem. To wyrównałoby rachunki krzywd za rzeź Jerozolimy, jaką swego czasu urządzili krzyżowcy.
ymczasem sułtan Egiptu i Syrii ku zaskoczeniu wszystkich wyraził zgodę na rokowania. Zakończyły się one ustaleniem, że każdy chrześcijanin, jeśli zapłaci okup, będzie mógł bezpiecznie wyjechać dokąd zechce. Najbogatsi musieli oddać sporą część majątku, zaś zwykłych obywateli obłożono standardową taksą. Każdy mężczyzna płacił przy wyjściu 10 dinarów, kobieta 5 dinarów, a dziecko dinara. Wedle umowy ci, którzy nie uiścili opłaty mieli zostać pojmani i wystawieni na sprzedaż, jako niewolnicy.