W 1939 r. zagubiło ją dowództwo, później przez lata jej losy wymykały się historykom. Działania kompanii kapitana Mariana Tułaka w obronie Górnego Śląska domagają się pełnego opisu.
Jest 31 sierpnia 1939 r., gdy Jerzy Wąsik z Piekar, na co dzień piastujący niewysokie urzędnicze stanowisko w górnośląskiej kopalni Radzionków, otrzymuje rozkaz mobilizacyjny kierujący go na przeciwległy kraniec Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Ma tam otrzymać przydział w kochłowickim batalionie Obrony Narodowej.
Tyle tylko, że taki batalion… nie istnieje. Owszem, na polskim Górnym Śląsku jednostki Obrony Narodowej istnieją i są nawet bardzo tu rozbudowane, np. to na Śląsku powstała sformowana w ścisłej tajemnicy 55. Dywizja Piechoty, jedyna w skali całej Polski dywizja Obrony Narodowej właśnie. I choć to nie do niej skierowano ppor. Wąsika, słowa „w ścisłej tajemnicy” stanowią klucz do wyjaśnienia jego zagadkowego nieco przydziału.