Obecny, podobno proatomowy rząd jest już u władzy 7 lat. Miał naprawdę wystarczająco dużo czasu na wynegocjowanie odpowiednich zysków politycznych i gospodarczych związanych z wyborem partnera do realizacji planu budowy elektrowni jądrowej. Tarcia wewnątrz rządu mogą ten projekt pogrzebać. Nie warto w imię partykularnych, frakcyjnych interesów marnować szansy, która stoi przed prawicą. To realizacja projektu wpisującego się w polską rację stanu tak mocno, jak mało która rzecz w historii III RP. Obok Baltic Pipe i terminalu LNG w Świnoujściu byłaby dowodem sprawczości rządów PiS-u i ich istotnego wkładu w długofalowe bezpieczeństwo Polski.
Trwający już rok kryzys energetyczny utorował ścieżki (wcześniej nieśmiało blokowane) dla atomu w Europie. Agresywna polityka Rosji, czyniąca z dostaw gazu ziemnego w kontekście agresji na Ukrainę broń przeciw UE, pokazała, że zbudowanie niskoemisyjnej energetyki jądrowej w Polsce jest kluczowe dla naszego bezpieczeństwa.
Zresztą w całej Europie przekonanie o potrzebie obecności atomu zdecydowanie wzrosło, czego najlepszym dowodem jest wpisanie tej przyjaznej naturze technologii do taksonomii kategoryzującej technologie pod kątem ich wpływu na środowisko. Owa taksonomia ma wskazać inwestorom, w które obszary powinni się angażować, jeśli chcą wspierać zieloną transformację UE. Innymi słowy, to ustalenie ułatwi pozyskanie finansowania dla inwestycji w energetykę jądrową także w Polsce.
Wewnątrz PiS-owskie przepychanki
Jakie są najnowsze wieści dotyczące planów wybudowania elektrowni jądrowej w Polsce? Minister klimatu i środowiska, Anna Moskwa, odpowiadając na to pytanie „Dziennikowi Gazecie Prawnej”, stwierdziła, że wybór wykonawcy projektu zapadnie w ciągu kilku tygodni.