Kiedy Polacy ginęli, dzień po dniu, polskie podziemie przeżywało paraliż. – Polakom pomogli Niemcy i Sowieci. Tak, to wielki paradoks – mówi w rozmowie z Onetem Piotr Zychowicz. Sytuację wewnątrz Armii Krajowej symbolizuje spór między Kazimierzem Banachem a płk. Kazimierzem Bąbińskim. Gdy jeden prosi o pomoc dla Wołynia, drugi grozi mu Berezą Kartuską. – Wołyniacy zostali zdradzeni przez Polskę... byli zarzynani, gdy panowie się kłócili – dodaje.
Na rynku ukazała się właśnie najnowsza książka Zychowicza "Wołyń zdradzony"
Katarzyna Szewczuk: Ci, którzy przeżyli, po latach mówili: "o jakiejś Armii Krajowej to dowiedzieliśmy się, ale po wojnie". Piszesz w swojej książce o paraliżu polskiego podziemia i konflikcie wewnątrz AK. Jeden oficer prosi o wsparcie Wołynia, drugi grozi pierwszemu Berezą Kartuską.
Sprawa jest bardzo przykra, ale należy wreszcie mówić o niej głośno. Masowe mordy na Polakach zaczęły się w lutym 1943 r. i nasilały się z biegiem czasu – Armia Krajowa zachowywała się natomiast biernie. Nie reagowała. Mimo próśb i apelu, AK nie stworzyła na Wołyniu oddziałów partyzanckich, które mogłyby stawić opór banderowcom.
Gdy 11 lipca 1943 r. nadeszła Krwawa Niedziela, czyli apogeum ludobójstwa, atakowanych Polaków nie miał kto bronić. Decyzja o stworzeniu polskiej partyzantki zapadła dopiero 20 lipca, a więc gdy olbrzymia część ofiar rzezi zginęła nie doczekawszy się odsieczy – za późno. Nie przysłano również, czego domagali się Wołyniacy, broni i posiłków z centrum kraju. Wołyńskie podziemie dodatkowo paraliżował – wspomniany przez ciebie – wewnętrzny konflikt między dowódcą AK płk. Kazimierzem Bąbińskim a Delegatem Rządu na Kraj Kazimierzem Banachem. Polacy byli zarzynani, a panowie z konspiracji się kłócili.