Westerland to uroczy nadmorski kurort na wyspie Sylt na Morzu Północnym. To tu przez wiele lat w fotelu burmistrza zasiadał Heinz Reinefarth. Ten doceniony przez państwo niemieckie kombatant żył w wygodzie i dostatku do 1979 r., a przez miejscowych został zapamiętany jako dobry włodarz. Blisko 1200 km dalej na wschód mieszkańcy innego miasta również zapamiętali tę postać. Mowa o obywatelach okupowanej Warszawy. Dla nich Reinefarth był sprawcą piekła na ziemi. Za swoje zbrodnie nie poniósł żadnej kary.
Heinz Reinefarth urodził się w (wówczas pruskim) Gnieźnie, w 1903 r., w rodzinie prawniczej. Odebrał też takie wykształcenie. Z wyróżnieniem zdał egzamin asesorski. Pracował jako adwokat i notariusz. Był też gorliwym nazistą. W wieku 29 lat wstąpił do NSDAP, niedługo później do SS. W czasie wojny nie odmówił służby hitlerowskiej ojczyźnie. Za udział w Kampanii Wrześniowej został odznaczony Krzyżem Żelaznym drugiej klasy. Walczył też we Francji, gdzie również zasłużył się Rzeszy. Udało mu się wziąć do niewoli 3 tys. francuskich żołnierzy i m.in. za to otrzymał Krzyż Rycerski. Służbę kończył w stopniu porucznika.
Niedługo był w rezerwie. Od 1942, powołany ponownie do wojska, walczył na froncie wschodnim. Potem przeniesiono go do Protektoratu Czech i Moraw, następnie do Kraju Warty, gdzie nie zbywało mu litości dla cywilów. Równolegle awansował. W 1942 r. został generałem majorem policji oraz SS-Brigadeführerem.