Frederic jest Niemcem, jego matka Polką. Przyjechał do Wrocławia na wakacje. Policjanci śmieją się z niego, gdy mówi łamaną polszczyzną. On i jego kolega zostają zatrzymani za posiadanie narkotyków. Na komisariacie policjanci każą im się rozebrać do naga i robić przysiady. To samo spotyka ich w areszcie. Kiedy próbują o coś zapytać po angielsku, jeden ze strażników wypala: "Jesteście w Polsce, więc mówcie po polsku".
18 lipca
Ulica Tęczowa we Wrocławiu. Jest około godziny 7, gdy Frederic, Jaakkima i trzech innych niemieckich studentów wychodzą z jednego z wrocławskich klubów. Chcą wracać do domu, do ciotki Frederica, gdy zatrzymuje się przy nich radiowóz, z którego wysiada kilku policjantów.
Kiedy Frederic wyciąga z kieszeni susz konopny, który dwa dni wcześniej kupił w Polsce w automacie, policjanci krępują mu ręce z tyłu, zakładają kajdanki i wsadzają do radiowozu. Jego zdaniem są agresywni.