Sekretarz stanu w norweskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych Eivind Vad Petersson przekazał, że wbrew słowom premiera Mateusza Morawieckiego jego państwo w czasie wojny Rosji z Ukrainą poniosło też straty. I wskazał, że Norwegowie muszą liczyć się ze wzrostem cen energii elektrycznej oraz benzyny. Do sprawy odniosła się również Berit Lindeman, członkini Helsińskiego Komitetu odpowiedzialna za prawa człowieka w Europie, która wskazała, że "Polska jako sąsiad Ukrainy ma pewne moralne prawo do komentowania sytuacji".
Norweski portal VG zwrócił się do norweskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych o komentarz po niedawnej wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego. Sekretarz stanu Eivind Vad Petersson odpowiedział dziennikarzom, że "choć w wyniku wojny w Ukrainie rzeczywiście wzrosły dochody Norwegii z ropy naftowej, to wartość funduszu, którym pieniędzmi zarządza i dysponuje, spadła o około 550 mld koron norweskich od nowego roku, częściowo z powodu spadków na giełdzie".
W komentarzu dodał równie, że "norweska gospodarka i konsumenci odczują wzrost cen energii elektrycznej i benzyny". Podkreślił także, że "Norwegia znacząco przyczyniła się do wsparcia Ukrainy, a w przyszłości zrobi znacznie więcej".