PGZ chce od nas milionów za pisanie o odpadach Nitro-Chemu, upychanych na dzikich składowiskach oraz wyrzucanych do wód i ziemi. Jednak uzasadnienie zapowiadanego pozwu każe postawić pytanie, czy minister Sasin jest w ogóle informowany o działaniach podległych mu spółek. Ogłaszany przez PGZ pozew opiera się na tak absurdalnych założeniach, że trudno uwierzyć, by ktokolwiek to wszystko kontrolował.
Minister Jacek Sasin w końcu się złamał. W czwartek 10 sierpnia nakazał podległej sobie Polskiej Grupie Zbrojeniowej uprzątnąć rozsiane po Polsce toksyczne odpady spółki Nitro-Chem, która z kolei podlega PGZ.
Podjęcie tej decyzji nie przyszło mu łatwo. Najpierw ministerstwo przyjęło strategię ataku na dziennikarzy opisujących aferę odpadową. Z Nitro-Chemu, PGZ oraz zarządzanego przez Sasina Ministerstwa Aktywów Państwowych płynęły oskarżenia, że kłamiemy, manipulujemy, nie znamy się, działamy w złej wierze i nie wiadomo na czyje polecenie.