20 lipca 2019 roku przez Białystok przeszedł marsz tak zwanych środowisk LGBT. Doszło do burd, gdy inne środowiska, tak zwane kibolskie, próbowały zakłócić i zablokować homoseksualną paradę. Interweniowała Policja, na którą ze strony stadionowych gladiatorów poleciały kamienie i kostka brukowa.
Nazajutrz w mediach rozpętała się histeria, nakręcana przez pożal się Boże, spin doctorów. Lewactwo, pod wodzą ledwie już wystających z szamba, polityków totalnej opozycji, rozgłasza, że kibolskie wybryki były inspirowane przez partię rządzącą, i oczywiście, że Policja chroni chuliganów. Z kolei sojowi narodowcy zarzucają Policji, że ta z nieuzasadnioną brutalnością napastuje prawdziwych patriotów, a nie reaguje na LGBTerror.
Czyli jak zwykle. Policja i jej działania, to uniwersalne narzędzie dla polityków różnych barw, do tworzenia przekazu, mającego obciążać stronę przeciwną. Tak było w Białymstoku, tak było również w Warszawie. W Warszawie to nie kibole atakowali funkcjonariuszy, a dla odmiany geje, przebrani za obrońców demokracji. „Dawidek”, ulubieniec niezrównoważonej posłanki z partii Nowoczesna, stał się ikoną homoseksualnej łagodności.