Szef Sztabu Generalnego generał Wiesław Kukuła zapowiedział proces transformacji polskiego wojska. Zgodnie z planem Siły Zbrojne mają osiągnąć aż 450 tys. żołnierzy, w tym 150 tys. żołnierzy aktywnej rezerwy. Doniesienia dotyczące zmian w armii skomentował w rozmowie z Gazeta.pl dr Michał Piekarski, specjalista w zakresie bezpieczeństwa i sił zbrojnych. - Mamy mnóstwo czynników ryzyka i potencjalnych "wąskich gardeł", które mogą tak bardzo daleko idącą zmianę zablokować - zauważa ekspert.
Kierownictwo Sztabu Generalnego Wojska Polskiego przedstawiło plan zmian w armii podczas wtorkowych (21 lutego) warsztatów "Odstraszanie a komunikacja strategiczna". Zapowiadany proces transformacji obejmować ma nie tylko zakupy sprzętu, ale także zmianę w zarządzaniu kadrą. Media szybko obiegły przede wszystkim doniesienia dotyczące wzrostu liczby żołnierzy rezerwy, których według deklaracji ma być 150 tys. Oznacza to, że wraz z żołnierzami zawodowymi, dobrowolnej zasadniczej służby zawodowej oraz Wojsk Obrony Terytorialnej, Siły Zbrojne RP dysponowałyby łącznie liczbą 450 tys. żołnierzy.
Sztab Generalny zapowiada armię z 450 tys. żołnierzy. Ekspert: Mnóstwo czynników ryzyka
W sprawie zmian zapowiedzianych przez Sztab Generalny skontaktowaliśmy się z dr. Michałem Piekarskim, adiunktem Instytutu Studiów Międzynarodowych i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Wrocławskiego. - Zapowiedź zwiększania sił zbrojnych jest bardzo zaskakująca - ocenia specjalista i zauważa, że krytykowany był już pomysł poprzedniego rządu dotyczący osiągnięcia liczby 300 tys. żołnierzy w służbie czynnej. Dr Piekarski zwraca uwagę na kilka istotnych problemów, z jakimi będzie musiało mierzyć się wojsko podczas próby wprowadzenia planu w życie. - Mamy mnóstwo czynników ryzyka i potencjalnych "wąskich gardeł", które mogą tak bardzo daleko idącą zmianę zablokować - ocenia.