W sumie moglibyśmy sobie nieco podworować z Andrzeja Dudy. Oto pan prezydent stał się najlepszy na świecie przynajmniej w jednej dyscyplinie. Jest otóż jedynym liderem państwa, który dwa razy dał się nabrać rosyjskim trollom o barwnych ksywkach Vovan oraz Lexus. Bliscy Kremlowi nabieracze wyspecjalizowali się w wydzwanianiu do światowych liderów i podawaniu się za innych światowych liderów. Tak na to patrząc, prezydent powinien się poczuć doceniony — jest tak ważny, że już dwa razy postanowili ośmieszyć właśnie jego. Do pierwszej wtopy doszło dwa lata temu, kiedy zadzwonili do Dudy, podając się za sekretarza generalnego ONZ. To była niezła beka — tamten "António Manuel de Oliveira Guterres" opowiadał Dudzie, że zadzwonił do niego Rafał Trzaskowski i przekonywał, że to on wygrał wybory prezydenckie w 2020 r. Naprawdę, można było boki zrywać. Teraz było mniej śmiesznie — Vovan oraz Lexus wydzwonili prezydenta Dudę, udając "Emmanuela Macrona" w absolutnie strategicznym politycznie i militarnie momencie: w nocy z 15 na 16 listopada, kilka godzin po tym, gdy w Przewodowie na Lubelszczyźnie spadł pocisk ze Wschodu, zabijając dwóch mężczyzn. Podczas gdy władza była tamtej nocy wyjątkowo oszczędna w komunikatach dla społeczeństwa, to Duda był wobec "Macrona" wyjątkowo wylewny — dzięki czemu Kreml szybko się dowiedział, jaka jest ocena sytuacji ze strony polskich władz. Prezydenta nie zaalarmował ani wschodni akcent "Macrona" ani jego antyukraińskie uwagi.