Politycy od lat roztaczają nad największym producentem trotylu w NATO, bydgoską spółką Nitro-Chem, parasol ochronny. W kilku już tekstach opisaliśmy, że jej toksyczne odpady zalegają na nielegalnych składowiskach, są wylewane do gruntu, a nawet trafią do Wisły. Polska Grupa Zbrojeniowa kolejny raz oskarżyła dziennikarzy Onetu o to, że "fałszywie przedstawiamy działalność zakładu, niszcząc jego dotychczasowy dorobek i osiągnięcia". Jednak w swoim oświadczeniu to PGZ sięga po fałszywe argumenty.
Bydgoska spółka Nitro-Chem, wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej, jest kurą znoszącą złote jaja. Jako największy producent trotylu i innych materiałów wybuchowych w NATO ma zapewniony zbyt na swoje produkty, a popyt na nie wzrósł jeszcze bardziej po wybuchu wojny w Ukrainie. Tylko w zeszłym roku obroty spółki sięgnęły 320 mln zł.
Problem w tym, że produkcja trotylu generuje ogromne ilości toksycznych odpadów, powodujących u ludzi różnego rodzaju schorzenia, od anemii, sinicy, chorób serca, po nowotwory płuc czy białaczkę. W trakcie pełnego dnia produkcji Nitro-Chem wytwarza ok. 25 ton toksycznych ścieków, nie mówiąc o hektolitrach wody zużywanej do innych celów, w których również znajdują się poprodukcyjne szkodliwe dla zdrowia i środowiska związki chemiczne. Bez ich skutecznej utylizacji ścieki i odpady Nitro-Chemu dewastują środowisko naturalne oraz negatywnie oddziaływają na zdrowie i życie ludzi.