Kierowca busa śmiertelnie potrącił Annę Karbowniczak, dziennikarkę z Chodzieży. Gdy 35-latka umierała, on uciekał wraz z dwoma pasażerami do lasu, a potem w pole kukurydzy. Nie miał prawa jazdy i jak potem wyjaśniał, bał się, że trafi do więzienia. Następnie uciekinierzy zaczęli zacierać ślady i naprawiać uszkodzony samochód. Gdy policja ich odnalazła, dostali poważne zarzuty. Ostatecznie jednak prokuratura wycofała większość z nich, w tym zarzuty o zacieraniu śladów.
Krótko przed tragiczną śmiercią dziennikarka Ania Karbowniczak opisywała sprawę zaniedbań chodzieskiej policji i prokuratury. Chodziło o skandal związany z zabójstwem 2-letniego Marcela. Chłopiec został znaleziony martwy w marcu 2020 r. Udusiła go pijana matka.
Szybko wyszło na jaw, że przed zabójstwem był maltretowany przez nią i ojczyma. Dostawał do jedzenia karmę dla szczurów, zjadał niedopałki papierosów, chodził w brudnej pieluszce, był bity, poniewierany, traktowano go jak piłkę – opiekunowie rzucali nim do łóżeczka, chłopiec musiał aportować po piwo, bawiło ich, gdy gryzł go królik.