Najpierw Donald Tusk wyrzucał ją z pracy jako szefową gazowego giganta PGNiG, a później sugerował jej związki z aferą podsłuchową. Grażynie Piotrowskiej-Oliwie prokuratura niczego nawet nie próbowała udowodnić. Choć ta nie zaprzecza, że znała zarówno organizatora podsłuchów w warszawskich restauracjach, jak i głównego wykonawcę.
"Jestem w szoku"
Łukasz N. słyszy dzwonek telefonu. Dzwoni Grażyna Piotrowska-Oliwa. Jest 14 czerwca 2014 r., godz. 13:39. Kelner z "Sowy i Przyjaciół" odbiera. Rozmowa trwa minutę i 44 sekundy.
Oboje rozmawiają znowu kwadrans później, tym razem przez minutę i trzy sekundy. Potem do N. dzwoni mąż Piotrowskiej-Oliwy, Robert Oliwa. W ciągu kilkudziesięciu minut kontaktują się jeszcze kilka razy.