Wpadli, rzucili się do szaf, zabrali, co chcieli. Tak krótko można opisać styczniową interwencję w gabinecie dr Marii Kubisy. Sąd właśnie uznał, że zabranie przez agentów CBA kartoteki wszystkich pacjentek lekarki było niedopuszczalne. Już drugi raz w tym tygodniu dowiadujemy się, że jeśli służby działają w czyimś interesie, to chyba wyłącznie we własnym.
Wydana w piątek 21 lipca decyzja Sądu Rejonowego Szczecin-Prawobrzeże i Zachód dotyczy styczniowej interwencji CBA w gabinecie ginekolożki Marii Kubisy. Przypomnijmy: agenci CBA weszli do jej prywatnego gabinetu, zabrali karty medyczne pacjentek i historie ich chorób od 1996 r. – dane wrażliwe kilkunastu tysięcy osób, które były w ciąży, roniły, chorowały. Akcja zaskoczyła lekarkę, a sposób jej przeprowadzenia sprawiał wrażenie, jakby właśnie zamykano w pośpiechu nielegalną działalność. Agenci wpadli, rzucili się do szaf, zabrali, co chcieli. Tak krótko można opisać tę styczniową interwencję. Zabezpieczono także prywatny telefon ginekolożki i jej notesy.
Według relacji lekarki, opublikowanej na OKO.press, wyglądało to tak: „Kończę akurat dyżur w Nowogardzie po dwóch trudnych cięciach cesarskich. Wracam do domu. Mam pod telefonem dwie pacjentki, które operowałam. Gdyby coś się działo, zadzwonią do mnie z oddziału i wrócę do szpitala. Ale do moich drzwi pukają służby. (...)